with 2 legs

My Way in 11 Pictures.
Moja historia w 11 obrazach.

>> polski  >> english

11 obrazów, które opowiadają najważniejszy fragment mojej drogi -  moment, który odmienił moje życie, pomógł mi wrócić do siebie i zobaczyć swoja własną historie w nowym świetle. To opowieść o zmianie, sile i odzyskiwaniu własnej prawdy.

Pierwszy obraz serii to początek drogi – milczący, wewnętrzny wybuch, który rozdarł duszny kokon udający dom i otworzył przestrzeń na oddech. To opowieść o pierwszych krokach po długiej, samotnej wędrówce, o narastającym pęknięciu, które musiało się wydarzyć, by dać miejsce na nowe życie. Na płótnie zakotwicza się moment tuż po tym przebudzeniu: jeszcze skulony, w napięciu, ale już w ruchu, poza kokonem, bez odwrotu.

Drugi obraz tej serii przynosi moment pierwszego zatrzymania w górskiej wędrówce, ten pierwszy oddech, gdy szum rzeki staje się kojącym tłem, a napięcie, gromadzone przez lata, rozpływa się w zimnym nurcie. Lodowata woda otula ciało, kamienie chłodzą stopy, a cichy, zdecydowany prąd zabiera pot, strach i pośpiech – zmywa wszystko, co nie należy już do ciebie, i niesie dalej. To początek drogi i pierwsza chwila naprawdę stania w miejscu, gdy oddech wraca, a wraz z nim lekkość.

Nocą, głęboko w lesie, z dala od świateł i ludzi, zatrzymałam się wśród drzew i pozostałam, otoczona ciszą – oddechem świata. Nie było strachu, tylko prawdziwy, nieskażony spokój, który kiedyś myliłam z pustką: to nie była samotność, lecz pełnia obecności, w której szmer liści, trzask gałęzi i zapach żywicy i wilgotnej ziemi składają się na melodię istnienia. W tej prawdzie ciszy nie byłam sama; byłam z czymś nienazwanym i po raz pierwszy wystarczyło po prostu być, czując już zapach wolności – pierwszy krok ku niej.

Czwarty obraz to labirynt ścieżek splątanych jak myśli: zakręconych, zapętlonych, pozornie bez początku i końca, w których pojawia się wiele figur – jak różne wersje tej samej osoby, każda w innym miejscu, waha się na swój sposób. Zgubiona, ale idąca dalej nie z wiary w drogę, lecz z braku umiejętności zatrzymania się, oswoiłam powtarzalność i ślepe zaułki, tak jak życie, w którym dawno utraciłam to, co moje. W chwili najgłębszego zagubienia pojawił się ktoś, kto prostym gestem wskazał kierunek, otwierając przestrzeń i zostawiając ślad; obok mnie szedł mały, cichy pies – wierny i milczący, stały punkt w chaosie, jak oddech wśród splątanych linii.

Piąty obraz cyklu ukazuje postać klęczącą samotnie na szczycie – zmęczoną, lecz spokojną, bo w tym momencie następuje przełom: zaczyna widzieć własną wartość. To opowieść o przekraczaniu granic, ciągłym wspinaniu się wyżej i trudniej, aż do chwili, gdy nawet na samym szczycie czuło się niewystarczającym, dopóki nie spojrzało się wstecz i nie dostrzegło drogi, którą się przeszło – imperium wzniesionego z popiołów, bez wsparcia, samotnie. Ten obraz mówi o uznaniu tego faktu: że jestem, i że jestem wystarczająca.

Szósty obraz to nagła, wewnętrzna burza – nawałnica wspomnień z każdej strony, niosąca ciężar przeszłości. Biegnąc ze szczytu, czułam lepkie, duszne powietrze przyklejające się do skóry i nie chciałam już tego ciężaru; krzyczałam do burzy, do dawnej siebie, świadoma, że odcięłam się od wszystkiego, co mnie goniło, i że nie wrócę tam. Ten obraz pokazuje mnie biegnącą, ale silną – nie z lęku, lecz z gniewu, który stał się decyzją, a ta przemieniła się w moc.

Siódmy obraz opowiada o drodze tak długiej, że przestajesz ją widzieć – o życiu mijającym krok po kroku, kamień po kamieniu, w deszczu i wietrze, z chłodem zwątpienia pod skórą, ale z nieugiętą siłą, która każe iść dalej. Długo pozwalałam innym przypisywać sobie moją wytrwałość, wybory i osiągnięcia, wierząc, że to oni są bohaterami tej historii. U kresu zrozumiałam, że ta droga zawsze była moja: to ja ją wciąż przemierzam, każdym krokiem, każdą furią i oddechem, i nikt inny nie pisze mojego losu.

Ósmy obraz opowiada o drodze, którą mogłam pokonać prosto i szybko, ale instynktownie wybrałam krętą, prowadzącą przez ciszę, samotność, zmęczenie i wątpliwości – każdy krok zmieniał mnie, a dopiero po długiej wędrówce zrozumiałam, że cel był blisko: to ja musiałam do niego dojrzeć, cichnąc i nabierając pewności z każdym krokiem. W życiu szłam podobnie przez pustkę i miejsca, gdzie nic nie czekało, tylko ja i to, co potrafiłam stworzyć z niczego; ta droga zaprowadziła mnie tu, do świadomości, że jej koniec jest mój - zasłużony.

Dziewiąty obraz ukazuje moment po wstrząsie: siedzę skulona, za mną dym przeszłości, a przed mną pustka i cisza, które stają się początkiem spokoju i przebudzenia. Zostawiam rozbite iluzje i ciężar pozornej siły, wybierając prostotę i własną drogę, w której odnajduję przestrzeń, wolność i siłę, by iść dalej. Ten moment jest znakiem: gdy idę samotnie, naprawdę docieram do celu, bo kiedy droga jest moja, nic nie może mnie zatrzymać.

Dziesiąty obraz to pożegnanie pełne wdzięczności: ukazuje ścieżkę i podróż przez czas i więzi, z kimś, kto idzie, i kimś, kto czeka. To wspomnienie lekkiego spotkania, w którym wszystko się zsynchronizowało, rozmowy płynęły same, a śmiech był naturalny jak oddech. Ten obraz jest wdzięcznością dla tych, którzy przyszli i zostali – dzięki nim zobaczyłam siebie w ich obecności, prawdziwą i wystarczającą.

Jedenasty obraz opowiada o prawdziwym odpoczynku – nie tym, który przychodzi po sukcesie, lecz tym, który pojawia się, gdy zdejmuje się z siebie cały ciężar dźwigany zbyt długo. W wielkim zielonym polu leży cicho postać, zanurzona we własnym oddechu, nie robi nic poza byciem w chwili, kiedy nie ma już nic do uniesienia; to nie jest obraz dramatycznej przemiany, lecz cichy świadek tego, co dzieje się po napięciu, po zmęczeniu, po długiej wędrówce. To spojrzenie w niebo bez oczekiwań, ciało, które nie musi czuwać, ziemia, która przyjmuje bez pytania – ostatni obraz domyka serię, bo nie musi już niczego mówić.